Różne są sposoby na życie
Czasem uświadomione, czasem nie.Nie mam na myśli drogi zawodowej, pasji, uzdolnień, ale stosunek do spraw, do codzienności, do wyzwań, kłopotów i radości.
To widać w ostatnim czasie szczególnie wyraźnie i mocno.
Jedni z zapartym tchem śledzą bieżące doniesienia, stresują się, starają się ustosunkować, wyrazić swoje zdanie.
Inni mają potrzebę ciągłej walki. Protestują, nawołują: obudź się narodzie, poszukują, wyszukują wciąż nowych dowodów na potwierdzenie swoich racji i teorii.
Inni nie chcą wiedzieć nic. Odcinają się zupełnie i starają się żyć we własnym świecie.
Jeszcze inni zupełnie tracą nadzieję. Niektórzy popełniają samobójstwa.
Są tacy, którzy biorą sprawy w swoje ręce i zabezpieczają się na wypadek. Wszelki wypadek.
Robią zapasy, gromadzą broń, budują schrony dla swojej rodziny.
I są tacy, którzy zawierzają siebie i wszystkie swoje i nie tylko swoje sprawy Bogu. Modlą się, przystępują do sakramentów.
To wszystko zawsze istniało, ale w czasach, kiedy życie było proste i w miarę poukładane, nie było tego widać tak wyraźnie, jak dzisiaj.
Nie były te wszystkie postawy tak ostre.
Byliśmy dla siebie nawzajem bardziej, mimo wszystko, łagodni.
Dzisiaj wszystkim jest ciężko, a mimo to nie mamy dla siebie zrozumienia czy współczucia.
W przeważającej większości przypadków nie mamy zrozumienia dla postawy drugiego człowieka i za wszelką cenę próbujemy go przekonać, że to my właśnie mamy rację.
Który z tych sposobów jest dobry, a który zły?
Według mnie najlepszy jest ten, który daje, względny spokój duszy.Dlatego, że bez wewnętrznego spokoju nie jestem po prostu w stanie funkcjonować.
Nie na wszystko w swoim życiu mam wpływ.
Właściwie, dokładnie rzecz ujmując, mam wpływ na bardzo niewiele.
Walka o coś, o czym nie do końca wiem czym jest, to jak przedzieranie się przez mgłę.
Ciągle się gubię.
Przerażają mnie wszechobecne gniew i złość.
Nie wiem, po której stronie się opowiedzieć, która strona ma rację.
Dlatego wybieram jedyną możliwą drogę, co do której mam wewnętrzną pewność.
Wybieram ten ostatni sposób na życie.
Staram się zawierzać każdego dnia, wszystkie moje sprawy, sprawy moich bliskich, moich przyjaciół Jezusowi przez serce Maryi.
Co nie oznacza, że się nie boję, że się nie martwię, że nie mam już żadnych kłopotów.
Mam jednak pewność, że nie jestem z tym wszystkim sama.
Że mam oparcie, że mogę odpuścić.
Że nie muszę walczyć.
Jest mi łatwiej.
Modlę się i mój świat się układa
Przyjmuję Komunię, Pana Jezusa do serca i mam w sobie Słońce, jak powiedział pewien, dziś błogosławiony, w czasie pobytu w obozie koncentracyjnym.Dzięki temu boję się mniej.
Mogę żyć.
Czy to wystarczy?
"Bóg sam wystarczy"
Czego więcej można chcieć?
Tego się staram trzymać.
Realnie wokół nic się nie zmienia, ale zmienia się moje serce.
Może trochę zmieniają się serca ludzi obok mnie?
Jeśli tak, to i tak przecież nie dzięki mnie.
Czy to jest ucieczka?
Myślę, że tak, ale jak dla mnie, ucieczka w jedynym możliwym, rozsądnym kierunku.
Do przodu.
Bo mam wrażenie, że ta walka, która się toczy wszędzie wokół nas i w nas, do niczego dobrego nie doprowadzi.
Uspokajam serce
Na przyjście Pana Jezusa, który bez względu na okoliczności, jakie nas trapią, znów przychodzi, znów daje szansę, nadzieję pomimo wszystko.
Ten Adwent jest dla mnie wyjątkowy.
Bo wyjątkowo wyraźnie widzę kontrasty tego świata, w którym przychodzi nam żyć.
Wyjątkowo mocno czuję konieczność opowiedzenia się za konkretem, za Prawdą.
Wyjątkowo mocno czuję, że tylko Bóg jest moim ratunkiem, miejscem, w którym nie muszę się bać.
Nie jestem idealna, nie zasługuję na nagrody, ale wiem, czuję, że Boże miłosierdzie jest większe od wszystkich moich słabości i grzechów. Potrzeba tylko mojego otwartego serca.
Wiem i czuję, że nie muszę wykonywać żadnych gestów na pokaz. Że wystarczy moja chęć pomocy tam, gdzie mogę jej udzielić naprawdę, wymiernie. I w ciszy.
Bo wyjątkowo mocno muszę walczyć o to, żeby nie dać się zmieść z tej ścieżki, którą chcę iść.
O to, żeby mieć w sercu porządek i ciszę, żeby móc usłyszeć, nie przegapić.
Czuwać.
To nie jest łatwy Adwent, ale z pewnością z jakiegoś powodu jest taki, a nie inny.
Oby udało się nam wszystkim ten powód odkryć, ustalić i zrozumieć.
Błogosławionych świąt dla wszystkich
Komentarze
Prześlij komentarz