Zdarza Wam się czasem, że tak bardzo, bardzo nie chce Wam się czytać jakiejś książki, a później się okazuje, że ta książka właśnie w jakiś sposób ma wpływ na Wasze życie? Staje się bardzo ważna?
Mnie się tak właśnie przydarzyło w ostatnie wakacje.
Wręczyła mi ją koleżanka mówiąc: przeczytaj sobie, może Ci się spodoba.
Nie spodobała mi się - zaczęłam, ale po kilku stronach odłożyłam.
Jakiś taki drętwy język, trudno się to czytało. W porównaniu do "Potęgi nadziei" historia też jakaś taka mało ciekawa.
Odłożyłam.
Coś jednak mnie do niej ciągnęło.
Czytałam po jednym zdaniu i odkładałam.
Aż którejś niedzieli, sama nie wiem dlaczego, usiadłam i przeczytałam do końca.
To niewielka książeczka, ale sporo namieszała.
Tak czasem bywa, że o czymś się niby wie, ale kiedy ktoś, albo coś z boku nagle o tym powie, to się odkrywa Amerykę.
Ja dzięki tej niepozornej książeczce odkryłam ( po raz kolejny zresztą) swoją Amerykę, której na imię modlitwa.
Każdy przecież wie, że modlitwa to ważna rzecz...a jednak...
No modliłam się zawsze, no pewnie.
Pytanie tylko czy to aby na pewno była modlitwa?
Może przesadzam - była, nawet i szczera, tyle że raczej bez nadziei jednak.
To zasadnicza różnica.
Język tej książki jest naprawdę trudny, przynajmniej dla mnie, warto jednak spróbować to przełknąć, żeby się cieszyć z wielkiego odkrycia.
Dlatego polecam "Dwie bramy" Danuty Brüll
Mnie się tak właśnie przydarzyło w ostatnie wakacje.
Wręczyła mi ją koleżanka mówiąc: przeczytaj sobie, może Ci się spodoba.
Nie spodobała mi się - zaczęłam, ale po kilku stronach odłożyłam.
Jakiś taki drętwy język, trudno się to czytało. W porównaniu do "Potęgi nadziei" historia też jakaś taka mało ciekawa.
Odłożyłam.
Coś jednak mnie do niej ciągnęło.
Czytałam po jednym zdaniu i odkładałam.
Aż którejś niedzieli, sama nie wiem dlaczego, usiadłam i przeczytałam do końca.
To niewielka książeczka, ale sporo namieszała.
Tak czasem bywa, że o czymś się niby wie, ale kiedy ktoś, albo coś z boku nagle o tym powie, to się odkrywa Amerykę.
Ja dzięki tej niepozornej książeczce odkryłam ( po raz kolejny zresztą) swoją Amerykę, której na imię modlitwa.
Każdy przecież wie, że modlitwa to ważna rzecz...a jednak...
No modliłam się zawsze, no pewnie.
Pytanie tylko czy to aby na pewno była modlitwa?
Może przesadzam - była, nawet i szczera, tyle że raczej bez nadziei jednak.
To zasadnicza różnica.
Język tej książki jest naprawdę trudny, przynajmniej dla mnie, warto jednak spróbować to przełknąć, żeby się cieszyć z wielkiego odkrycia.
Dlatego polecam "Dwie bramy" Danuty Brüll
Komentarze
Prześlij komentarz