Przejdź do głównej zawartości

Po co ten cały chrzest

fot: NatsPhotos
Znów byłam niedawno trochę uczestnikiem rozmowy dotyczącej spraw fundamentalnych mojej wiary. Piszę trochę, bo starałam się  uniknąć tej rozmowy, jak mogłam, ale nie do końca mi się to udało.
Znów musiałam się tłumaczyć ze swoich wyborów.
I znów nie zostałam zrozumiana, a raczej wyśmiana, choć nie do końca wprost.

Chrzest - potrzebny czy nie?


Moi koledzy rozmawiali  na temat tego po co ludzie chrzczą małe dzieci.
Bo przecież to nieuczciwe wobec nich, bo nie mają prawa wyboru. A może w dorosłym życiu dojdą do wniosku, że wcale nie chcą być katolikami?
No i co to właściwie jest ten cały chrzest?

Zostałam wywołana do tablicy.
Kiedy odpowiedziałam, że moje dzieci, kiedy dorosną, zrobią to, co uznają za stosowne, ale teraz ja, jako kochająca, wierząca mama robię to, co uważam dla nich za najlepsze - ochrzciłam je nie po to, aby coś im narzucić na całe życie, ale po to, żeby je zabezpieczyć przed zakusami szatana.
Poprzez chrzest Bóg roztacza nad małym człowiekiem parasol ochronny, żeby w czasie, kiedy nie może bronić się sam, szatan nie miał do niego dostępu.

A  i później ten parasol wciąż działa, kiedy człowiek się gdzię\eś pogubi, kiedy nie wie, co robić, kiedy nie chce znać Boga, On zawsze jest, zawsze gotów podać rękę.
To tak moimi słowami. Mozna zajrzec do Pisma Św. albo do Katechizmu, będzie mądrzej i lepiej.

Zostałam oczywiście wyśmiana z powodu tego szatana.
"Ha, ha , tak przyjdzie taki z rogami i ..."

Ciekawe proporcje


No i co można na to powiedzieć? Jak można wytłumaczyć człowiekowi, który nie uznaje nic poza swoją własną racją, poza tym, co namacalne, udowodnione, możliwe do wytłumaczenia, że istnieje Coś poza tym wszystkim, co on ma głowie i na wyciągnięcie ręki?

Ja pozostanę przy swoim, oni pozostaną przy swoim.
Tylko wciąż boli mnie to, że muszę się za każdym razem tłumaczyć i że jestem za każdym razem wyśmiewana.
Może boli, to za duże słowo. Zastanawia mnie po prostu taka łatwość decydowania o tym, że jedna racja jest lepsza od drugiej.
Niby mogę sobie wierzyć w co chcę, ale zawsze w końcu okaże się, że to śmieszne naiwne, że to zabobony...

Ciekawe, że ludzie mówiący o sobie: tolerancyjni, są tolerancyjni w stosunku do homoseksualistów, do różnych słabości - swoich najczęściej, ale już nie wobec człowieka wierzącego w coś nieuchwytnego, już nie wobec człowieka ciemnoskórego, już nie wobec Cygana...

Ciekawe, że tacy ludzie uważają, że Tęcza na Placu Zbawiciela w Warszawie, która jednak kojarzy się większości ludzi w pewien określony sposób (choć zamysł artystki był chyba jednak zupełnie inny) jest fajna, ale już krzyż przed Pałacem Prezydenckim nie.

Ciekawe, że tacy ludzie uważają, że chrzest dziecka, to dla niego "wyrok" na całe życie, ale umieszczanie jego zdjęć wszelakich gdzie popadnie w Sieci i komentowanie każdej  jego mądrej lub mniej mądrej wypowiedzi jest czymś w porządku.

Ciekawe.

Wszyscy musimy pójść o rozum do głowy


Ktoś musi być mądrzejszy.
Tak jak mówi się do dzieci: ktoś musi być mądrzejszy, ktoś musi ustąpić, bo inaczej nigdy się nie skończy, bo wciąż będziemy ze sobą walczyć, przepychać się i nie dogadamy się nigdy.

Dlatego ja osobiście robię swoje, myślę swoje, po swojemu wierzę w Boga.
Mogę się ortodoksyjnym katolikom wydawać letnia i nijaka, dla niewierzących być dewotką, albo moherem. No trudno.
Ja nikogo do niczego nie zmuszam, każdego szanuję i proszę o to samo  w stosunku do siebie.
Tylko tyle.
Dziękuję za uwagę :-)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magda Prokopowicz

Miałam dziś jeszcze nawiązać do tematu modlitwy, bo kiedy pisałam dwa ostatnie posty, pojawiło się w mojej głowie kilka wspomnień i refleksji na ten temat. Jednak dzisiaj będzie zupełnie inny temat. O modlitwie jeszcze napiszę. Dlatego, że obejrzałam film dokumentalny, który bardzo mną poruszył, bardzo mnie wzruszył i bardzo dużo wciąż mi uświadamia. Nie mogę zapomnieć o jego bohaterce . O bohaterce, której już nie ma, która niedawno odeszła.

Kościół to my. Pamiętacie?

foto: Elfin Czy wszyscy już zapomnieliśmy o tym? Przeczytałam wczoraj artykuł Pawła Lisickiego " Europa nie jest drugim Rzymem ". Zanim poczytacie dalej, co chcę powiedzieć, przeczytajcie go. Nie jest długi. Nie napawa optymizmem, bo też sytuacja, w jakiej jesteśmy, nie nastraja do optymizmu. Bardziej chyba jednak od wymowy samego artykułu powaliły mnie niektóre komentarze.

Jak przekonać sceptyka do modlitwy?

Ludzie modlą się z wielu powodów , w wielu intencjach. Modlą się, bo się boją, bo czegoś pragną, kiedy jest im smutno. Modlą się za siebie i za innych. Jedni odmawiają pacierze, recytują jak z automatu, inni odmawiają różaniec , jeszcze inni mówią wprost z serca i z głowy, inni po prostu są - słuchają i patrzą. Jedni wolą modlić się w samotności, inni lubią mieć wokół siebie towarzystwo. Wielu ludzi nie wyobraża sobie dnia bez choćby krótkiej rozmowy z Bogiem . Inni modlą się od czasu do czasu, zwykle wtedy, kiedy ogarnia ich strach. Są także tacy, którzy nie modlą się wcale, nie rozumieją po co komu modlitwa, a nawet wyśmiewają tych, którzy się modlą.