Ludzie modlą się z wielu powodów , w wielu intencjach.
Modlą się, bo się boją, bo czegoś pragną, kiedy jest im smutno.
Modlą się za siebie i za innych.
Jedni odmawiają pacierze, recytują jak z automatu, inni odmawiają różaniec, jeszcze inni mówią wprost z serca i z głowy, inni po prostu są - słuchają i patrzą.
Jedni wolą modlić się w samotności, inni lubią mieć wokół siebie towarzystwo.
Wielu ludzi nie wyobraża sobie dnia bez choćby krótkiej rozmowy z Bogiem.
Inni modlą się od czasu do czasu, zwykle wtedy, kiedy ogarnia ich strach.
Są także tacy, którzy nie modlą się wcale, nie rozumieją po co komu modlitwa, a nawet wyśmiewają tych, którzy się modlą.
Jak pewien mój znajomy, który na widok dziewczyny, która siedząc za kierownicą przeżegnała się. Najpierw go to rozśmieszyło. Następnie wysnuł wniosek, że pewnie tak się bała prowadzić samochód, że dlatego to zrobiła.
Jak przekonać kogoś takiego?
Czy w ogóle jest możliwe, żeby go przekonać?
I po co kogoś takiego przekonywać?
Jeśli człowiek taki, jak mój kolega nie spotka kogoś takiego jak pani Michalina, to nawet morze słów do niczego go nie przekona.
Jeśli nie zobaczy tego, co ja kiedyś zobaczyłam, nie poczuje żadnego drgnięcia w sercu i nie powstanie w jego umyśle żadna wątpliwość, co do tego, że być może jest w błędzie.
Wiele lat temu w wakacje wyjechałam do Niemiec zbierać ogórki.
Była to potwornie ciężka dla mnie praca.
Byłam z koleżanką, jej bratem i ich kuzynami. Chłopcy jeśli mogli zawsze nam pomagali. Byliśmy wszyscy naprawdę zmęczeni, a oni byli zmęczeni często podwójnie.
Pracowaliśmy po kilkanaście godzin, a mieszkaliśmy w bardzo kiepskich warunkach.
Brat koleżanki sypiał w maleńkiej izdebce, w której nie było okna, obok naszego pokoju.
Pewnego wieczora wróciłam z łazienki i zobaczyłam w drzwiach, które dzieliły nasze pokoje, gołe stopy.
Przestraszyłam się i poszłam zobaczyć, co się stało. I dobrze, że nie narobiłam hałasu.
Marcin klęczał, bardzo zmęczony, obok łóżka z pochylona głową i złożonymi rękami.
I modlił się cichutko. Modlił się długo
Wycofałam się szybko, ale ten obraz we mnie został i chyba go nie zapomnę.
To był chłopak, który robił wrażenie. Nie był może specjalnie przystojny, ale był bardzo postawny, wysoki i silny. Miał takie szerokie plecy, duże dłonie i te stopy, które zobaczyłam.
I ta jego sylwetka i charakter, który ona świetnie odzwierciedlała, w połączeniu z ta klęczącą postawą zrobiły na mnie niesamowite wrażenie.
To był czas, kiedy ja się nie modliłam, ale od chwili, kiedy zobaczyłam Marcina zaczęłam za modlitwą tęsknić.
A słowami nikt mnie wcześniej nie przekonał, choć gadaczy kilku było
Modlą się, bo się boją, bo czegoś pragną, kiedy jest im smutno.
Modlą się za siebie i za innych.
Jedni odmawiają pacierze, recytują jak z automatu, inni odmawiają różaniec, jeszcze inni mówią wprost z serca i z głowy, inni po prostu są - słuchają i patrzą.
Jedni wolą modlić się w samotności, inni lubią mieć wokół siebie towarzystwo.
Wielu ludzi nie wyobraża sobie dnia bez choćby krótkiej rozmowy z Bogiem.
Inni modlą się od czasu do czasu, zwykle wtedy, kiedy ogarnia ich strach.
Są także tacy, którzy nie modlą się wcale, nie rozumieją po co komu modlitwa, a nawet wyśmiewają tych, którzy się modlą.
Jak pewien mój znajomy, który na widok dziewczyny, która siedząc za kierownicą przeżegnała się. Najpierw go to rozśmieszyło. Następnie wysnuł wniosek, że pewnie tak się bała prowadzić samochód, że dlatego to zrobiła.
Jak przekonać kogoś takiego?
Czy w ogóle jest możliwe, żeby go przekonać?
I po co kogoś takiego przekonywać?
Jeśli człowiek taki, jak mój kolega nie spotka kogoś takiego jak pani Michalina, to nawet morze słów do niczego go nie przekona.
Jeśli nie zobaczy tego, co ja kiedyś zobaczyłam, nie poczuje żadnego drgnięcia w sercu i nie powstanie w jego umyśle żadna wątpliwość, co do tego, że być może jest w błędzie.
Wiele lat temu w wakacje wyjechałam do Niemiec zbierać ogórki.
Była to potwornie ciężka dla mnie praca.
Byłam z koleżanką, jej bratem i ich kuzynami. Chłopcy jeśli mogli zawsze nam pomagali. Byliśmy wszyscy naprawdę zmęczeni, a oni byli zmęczeni często podwójnie.
Pracowaliśmy po kilkanaście godzin, a mieszkaliśmy w bardzo kiepskich warunkach.
Brat koleżanki sypiał w maleńkiej izdebce, w której nie było okna, obok naszego pokoju.
Pewnego wieczora wróciłam z łazienki i zobaczyłam w drzwiach, które dzieliły nasze pokoje, gołe stopy.
Przestraszyłam się i poszłam zobaczyć, co się stało. I dobrze, że nie narobiłam hałasu.
Marcin klęczał, bardzo zmęczony, obok łóżka z pochylona głową i złożonymi rękami.
I modlił się cichutko. Modlił się długo
Wycofałam się szybko, ale ten obraz we mnie został i chyba go nie zapomnę.
To był chłopak, który robił wrażenie. Nie był może specjalnie przystojny, ale był bardzo postawny, wysoki i silny. Miał takie szerokie plecy, duże dłonie i te stopy, które zobaczyłam.
I ta jego sylwetka i charakter, który ona świetnie odzwierciedlała, w połączeniu z ta klęczącą postawą zrobiły na mnie niesamowite wrażenie.
To był czas, kiedy ja się nie modliłam, ale od chwili, kiedy zobaczyłam Marcina zaczęłam za modlitwą tęsknić.
A słowami nikt mnie wcześniej nie przekonał, choć gadaczy kilku było
Komentarze
Prześlij komentarz