Przeczytałam książkę pt. "Malowany welon" Williama Somerset'a Maugham'a brytyjskiego pisarza z przełomu XIX i XX w.
Jak mi się zdarza dosyć często, nie była to lektura zaplanowana, książkę pożyczyła mi koleżanka.
Nie wiedziałam nic na temat autora, na temat samej książki, a okazuje się, że była zekranizowana.
W filmie z 2006 r. pod tym samym tytułem wystąpili m. in. Edward Norton i Naomi Watts.
Zdaje się jednak, że ekranizacja nieco różni się od pierwowzoru literackiego.
Książki pewnie nie polecałabym dla jej walorów literackich - czyta się ją dosyć ciężko, zwłaszcza na początku, później już, kiedy historia wciągnie, jest lepiej.
Polecam ją jednak jako kolejny przykład na potwierdzenie mojej myśli z tytuły bloga, że każdy szuka Boga.
Nie chciałabym opowiadać tutaj fabuły, bo jeśli ktoś będzie miał ochotę książkę przeczytać, to lepiej będzie to zrobić nie znając szczegółów.
W ogólnym zarysie to opowieść o kimś, kto w swoim pustym, pozbawionym sensu i celu życiu, styka się nagle z tragedią, która go przeraża i przerasta. A w środku całego zamieszania spotyka ludzi, którzy nie bacząc na własne bezpieczeństwo, są gotowi pomagać słabszym.
I czuje, że za tymi ludźmi stoi Ktoś, kogo boi sie nazwać, ale którego obecność przeczuwa.
Od tej chwili wszystko tak naprawdę się zmienia.
Co ciekawe jest to opowieść o kobiecie, napisana przez mężczyznę, w czasach, kiedy panie w większości przypadków nie marzyły o samodzielności i niezależności. A tu na koniec, dzięki wewnętrznemu dojrzewaniu bohaterka odnajduje swoją tożsamość.
Nie jest to arcydzieło, jak wspomniałam, ale przeczytanie "Malowanego welonu" może poruszyć delikatne struny i dać, przynajmniej odrobinę, do myślenia.
Jak mi się zdarza dosyć często, nie była to lektura zaplanowana, książkę pożyczyła mi koleżanka.
Nie wiedziałam nic na temat autora, na temat samej książki, a okazuje się, że była zekranizowana.
W filmie z 2006 r. pod tym samym tytułem wystąpili m. in. Edward Norton i Naomi Watts.
Zdaje się jednak, że ekranizacja nieco różni się od pierwowzoru literackiego.
Książki pewnie nie polecałabym dla jej walorów literackich - czyta się ją dosyć ciężko, zwłaszcza na początku, później już, kiedy historia wciągnie, jest lepiej.
Polecam ją jednak jako kolejny przykład na potwierdzenie mojej myśli z tytuły bloga, że każdy szuka Boga.
Nie chciałabym opowiadać tutaj fabuły, bo jeśli ktoś będzie miał ochotę książkę przeczytać, to lepiej będzie to zrobić nie znając szczegółów.
W ogólnym zarysie to opowieść o kimś, kto w swoim pustym, pozbawionym sensu i celu życiu, styka się nagle z tragedią, która go przeraża i przerasta. A w środku całego zamieszania spotyka ludzi, którzy nie bacząc na własne bezpieczeństwo, są gotowi pomagać słabszym.
I czuje, że za tymi ludźmi stoi Ktoś, kogo boi sie nazwać, ale którego obecność przeczuwa.
Od tej chwili wszystko tak naprawdę się zmienia.
Co ciekawe jest to opowieść o kobiecie, napisana przez mężczyznę, w czasach, kiedy panie w większości przypadków nie marzyły o samodzielności i niezależności. A tu na koniec, dzięki wewnętrznemu dojrzewaniu bohaterka odnajduje swoją tożsamość.
Nie jest to arcydzieło, jak wspomniałam, ale przeczytanie "Malowanego welonu" może poruszyć delikatne struny i dać, przynajmniej odrobinę, do myślenia.
Komentarze
Prześlij komentarz