Przejdź do głównej zawartości

Mój osobisty sprzeciw

foto: omar_franc 
Jestem trochę przerażona tym, co się w ostatnim czasie dzieje w związku z występami tzw. Conchity Wurst ( tak to się chyba pisze?)

Nie oglądałam tego festiwalu w ogóle, bo jakoś mi z nim nie po drodze i pewnie dowiedziałabym się o jego "zwyciężczyni" gdyby nie szum jaki się natychmiast zrobil we wszystkich możliwych mediach.

Powiem szczerze, że starałam się nie śledzić informacji związanych z tym "wydarzeniem" ponieważ pomimo całej mojej, jak mi się wydaje, tolerancji nie jestem w stanie zaakceptować tego wybryku wewnętrznie w żaden sposób.
Wzbudza we mnie ogromny sprzeciw ta ostentacja, to śmianie się nam w nos.


Jestem w stanie zaakceptować w swoim otoczeniu homoseksualistów, staram się zrozumieć wewnętrzny chaos i ból transseksualistów.
I tu chciałabym być dobrze zrozumiana - nie uważam że to jest w jakikolwiek sposób normalne, mam takie przeczucie, chociaż głowy za to dać nie mogę, że wszystkie tego typu problemy,jak wszystkie problemy natury psychicznej dałoby się rozwiązać, części uniknąć.
Nie mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, jak robi to wiele osób, że homoseksualizm to choroba, myślę jednak, że w wielu przypadkach mogłoby go nie być, gdyby nie pewne okoliczności i swego rodzaju przyzwolenie lub brak zainteresowania najbliższego otoczenia w odpowiednim czasie.

Nie upieram się, być może tak nie jest, jednak robienie sobie bożka z własnej seksualności, która jest tylko częścią człowieka, jest dla mnie całkowicie bez sensu.

Kiedy piszę o akceptacji, mam na myśli to, że nie wtrącam się w wybory innych, nie staram się nawracać na właściwą drogę, nie odrzucam, nie krytykuję, nie traktuję źle nikogo.

Jeśli ktoś wybrał jak chce żyć, ma do tego prawo. Jest odpowiedzialne za swoje wybory za swoje czyny. On poniesie ich konsekwencje.
Moim zadaniem jest żyć swoim życiem w taki sposób, żeby świadczyć.
Tak uważam, jak wiadomo.

Chcę mieć jednak dla siebie swoją własną strefę komfortu, jak to się ładnie dzisiaj mówi.
Jeśli spotykam kogoś, to nie pytam go czy jest homoseksualistą, bo mnie to przecież nie obchodzi.
Sama również nie oznajmiam, że jestem mamą i żoną.
Dlatego jestem bardzo przeciwna wszelkim paradom manifestującym odmienność seksualną.
Jeśli ktoś wybrał inaczej niż ja, jego wola, ale po co i dlaczego ja muszę się tym zajmować?
A z drugiej strony, jeśli ktoś wybrał coś, co nie jest zgodne z naturą, dlaczego domaga się ode mnie i nas wszystkich, żebyśmy uznali to za coś normalnego?
Nie możemy uznać, bo wierzymy, że Bóg stworzył kobietę i mężczyznę, żeby byli jedno i zaludniali świat.

Tak więc ze wszystkich tych wymienionych powodów Conchita Wurst wzbudza we mnie ogromny wewnętrzny opór, sprzeciw, a jednak jednocześnie przerażają mnie reakcje wielu ludzi.
Agresywne, okrutne, niepotrzebne moim zdaniem.
To nie świadczy o nas, o katolikach dobrze.
To przecież człowiek
Uważam, że najlepszą bronią przeciwko ludziom takim, jak "kobieta z brodą", bo będzie ich teraz z pewnością więcej, jest brak zainteresowania nimi.
To tak, jak z dziećmi, kiedy się kłócą, mówi się do jednego: nie zwracaj uwagi na to, że ci dokucza, to na pewno zaraz przestanie. I zwykle przestaje.

Wiem, że to jest niemożliwe do zrealizowania w wymiarze ogólnoświatowym, zwłaszcza w okolicznościach, w których przychodzi nam żyć, ale ja w pojedynkę stosuję tę metodę.
W momencie, w którym nie mam żadnego wpływu, nie zwracam uwagi, nie inicjuję i nie podejmuję rozmów.
Gdyby ten człowiek staną przede mną i chciał porozmawiać, porozmawiam, gdyby potrzebował pomocy, pomogę, ale nie zamierzam podtrzymywać go w przekonaniu, że jest fajny i jest OK.

Komentarze

  1. Niekoniecznie. Kobieta z brodą, czy właściwie mężczyzna w sukience (dowiedziałem się w pracy o tym, że w ogóle Eurowizja ruszyła) to był trick, by zwrócić na siebie uwagę. Co do burzy jaka przy tym powstała... to tego nie rozumiem.

    Rozumiem jednak sens istnienia parad. Nie żyjemy i nie żyliśmy w społeczeństwie, w którym centrum zainteresowania był człowiek a nie to jak żyje. Najogólniej mówiąc do tych parad mam stosunek ambiwalentny. Ludzie, którzy mają inną orientację seksualną byli i będą. Nie widzę powodu do robienia z tego wielkiego halo.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, ja też właśnie nie dostrzegam powodu dla tego halo, dlatego te parady mnie drażnią.
    A co do Conchity, wiem, że to trick i mogę przejść obok niego/niej obojętnie, ale moje dzieci nie będą tego wiedziały, kiedy pojawi się ktoś taki następny. A dzieciaki muszą czuć grunt pod nogami, bo inaczej tracą równowagę, a wtedy nie jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kościół to my. Pamiętacie?

foto: Elfin Czy wszyscy już zapomnieliśmy o tym? Przeczytałam wczoraj artykuł Pawła Lisickiego " Europa nie jest drugim Rzymem ". Zanim poczytacie dalej, co chcę powiedzieć, przeczytajcie go. Nie jest długi. Nie napawa optymizmem, bo też sytuacja, w jakiej jesteśmy, nie nastraja do optymizmu. Bardziej chyba jednak od wymowy samego artykułu powaliły mnie niektóre komentarze.

Magda Prokopowicz

Miałam dziś jeszcze nawiązać do tematu modlitwy, bo kiedy pisałam dwa ostatnie posty, pojawiło się w mojej głowie kilka wspomnień i refleksji na ten temat. Jednak dzisiaj będzie zupełnie inny temat. O modlitwie jeszcze napiszę. Dlatego, że obejrzałam film dokumentalny, który bardzo mną poruszył, bardzo mnie wzruszył i bardzo dużo wciąż mi uświadamia. Nie mogę zapomnieć o jego bohaterce . O bohaterce, której już nie ma, która niedawno odeszła.

Co powiedział papież Franciszek

Przeglądając kilka dni temu Internet natknęłam się na taki news: Bóg nie ma magicznej różdżki. To słowa papieża Franciszka, w których odniósł się do związku pomiędzy teorią Wielkiego Wybuchu i teorią ewolucji, i istnieniem Boga. Krótko, treściwie i na temat chciałoby się powiedzieć. Nie będę streszczać, bo możecie przeczytać całość sami i sami wyciągnąć wnioski TUTAJ .