Internet |
Jak jednak nazwać to, co się "przydarzyło" pewnemu małżenstwu z Australii?
Szczęśliwi oczekiwali bliźniąt i wszystko było w porządku.
Kiedy jednak doszło do rozwiązania, już po 6 miesiącach okazało się, że jedno z bliźniąt, dziewczynka, ma się dobrze, chłopiec natomiast zmarł.
Rodzice byli zrozpaczeni, a mama chciała się pożegnać z maleństwem, które nosiła pod sercem przez całą ciążę.
Przyniesiono jej więc maleństwo, które nie dawało żadnych oznak życia i położono na piersi.
(Tak, w Australii to jest możliwe).
Pożegnanie trwało 2 godziny. Były łzy, rozdzierający serca ból, czułe słowa, głaskanie i przytulanie maleńkiego ciałka.
I nagle po dwóch godzinach maluszek się poruszył i zaczął oddychać.
Dzisiaj jest wspaniałym, zdrowym chłopcem.
Jak to w ogóle było możliwe?
Lekarze nie potrafią na to pytanie odpowiedzieć.
Jeśli to nie jest cud, to co?
Nie znałam tej historii. Piękna i wzruszająca. Dziękuję za jej przytoczenie. Chwała Panu za taki cud!!
OdpowiedzUsuń