" ...Z całego serca Bogu zaufaj
Nie polegaj na swoim rozsądku,
myśl o Nim na każdej drodze,
a On twoje ścieżki wyrówna..."
Ten fragment Księgi Przysłów zapamiętałam sobie dawno temu.
Pamiętam, że wówczas powtarzałam to sobie codziennie po kilka razy. Te słowa były dla mnie jak tarcza, przede wszsytkim na moje własne zwątpienia i strach.
Potem je trochę odłożyłam na bok, starałam się podołać sama problemom, sprawom, obowiązkom...
Od kilku dni odkurzyłam "moją" tarczę i znowu powtarzam te słowa jak mantrę.
Bo nie mam już siły patrzeć na wszystko, co wokół się dzieje.
Przede wszystkim odbierają mi siły te wszystkie tragedie związane z dziećmi.
Ja wiem, ja wierzę, że wszystko, co się dzieje ma sens, jest po coś, ale tak trudno mi pogodzić się z tym, że to dotyczy dzieci - niewinnych i tak bardzo bezbronnych.
Dlaczego, dlaczego, dlaczego...dlaczego one muszą tak strasznie cierpieć.
Szukałam informacji o Runie i cieszyłam się, że z nią dobrze, że wyszła już ze szpitala, że już trochę widzi, że zaczyna poruszać główką, że rokowania są dobre i ...
Znalazłam chyba jeszcze gorszy przypadek niż jej.
Jak to w Internecie - szukasz czegoś, a znajdujesz coś, czego się wcale nie spodziewałeś.
Ja wiem, że na świecie jest mnóstwo dzieci, które cierpią z powodu wodogłowia, ale czegoś takiego się nie spodziewałam, nie wiedziałam, że to jest możliwe.
Nie wiem, co zrobić, bo na dodatek nie rozumiem tego języka, ryczę, jak bóbr, ale nie wiem, co zrobić.
Bardzo się staram wierzyć, nie stracić nadziei po Syrii, Egipcie i teraz, dlatego powtarzam wciąż "Z całego serca Bogu zaufaj..." i robię to jedno, co mogę zrobić dla tego dzieciątką, modlę się i błagam Boga: Pomóż mu i błagam o ludzi, którzy będą wiedzieli co zrobić i zrobią to.
Nie polegaj na swoim rozsądku,
myśl o Nim na każdej drodze,
a On twoje ścieżki wyrówna..."
Ten fragment Księgi Przysłów zapamiętałam sobie dawno temu.
Pamiętam, że wówczas powtarzałam to sobie codziennie po kilka razy. Te słowa były dla mnie jak tarcza, przede wszsytkim na moje własne zwątpienia i strach.
Potem je trochę odłożyłam na bok, starałam się podołać sama problemom, sprawom, obowiązkom...
Od kilku dni odkurzyłam "moją" tarczę i znowu powtarzam te słowa jak mantrę.
Bo nie mam już siły patrzeć na wszystko, co wokół się dzieje.
Przede wszystkim odbierają mi siły te wszystkie tragedie związane z dziećmi.
Ja wiem, ja wierzę, że wszystko, co się dzieje ma sens, jest po coś, ale tak trudno mi pogodzić się z tym, że to dotyczy dzieci - niewinnych i tak bardzo bezbronnych.
Dlaczego, dlaczego, dlaczego...dlaczego one muszą tak strasznie cierpieć.
Szukałam informacji o Runie i cieszyłam się, że z nią dobrze, że wyszła już ze szpitala, że już trochę widzi, że zaczyna poruszać główką, że rokowania są dobre i ...
Znalazłam chyba jeszcze gorszy przypadek niż jej.
Jak to w Internecie - szukasz czegoś, a znajdujesz coś, czego się wcale nie spodziewałeś.
Ja wiem, że na świecie jest mnóstwo dzieci, które cierpią z powodu wodogłowia, ale czegoś takiego się nie spodziewałam, nie wiedziałam, że to jest możliwe.
Nie wiem, co zrobić, bo na dodatek nie rozumiem tego języka, ryczę, jak bóbr, ale nie wiem, co zrobić.
Bardzo się staram wierzyć, nie stracić nadziei po Syrii, Egipcie i teraz, dlatego powtarzam wciąż "Z całego serca Bogu zaufaj..." i robię to jedno, co mogę zrobić dla tego dzieciątką, modlę się i błagam Boga: Pomóż mu i błagam o ludzi, którzy będą wiedzieli co zrobić i zrobią to.
Komentarze
Prześlij komentarz