fot. PAP/Jacek Turczyk |
Pogrzeb z honorami wojskowymi, na który przybyło wiele znakomitości świata polityki, kultury i Kościoła.
Jego prochy złożono na cmentarzu powązkowskim, niedaleko zasłużonych, którzy oddawali swoje życie dla Ojczyzny.
Przed pogrzebem odbyła się msza...
Mam tak bardzo mieszane uczucia.
Nie znam go jako człowieka, nic nie wiem o jego życiorysie - dziś dopiero dowiedziałm się o pobycie na Syberii, ciężkiej pracy, walce podczas wojny.
Nie interesowałam się nim nigdy.|
Kojarzę go tylko i wyłącznie ze stanem wojennym, płaczem mojej mamy, strachem taty i jakimś ciężkim , sprzętem wojskowym na ulicach, a także panami noszącymi karabiny na brzuchach w sklepie pełnym ludzi.
Z mojej rodziny na szczęście nikt bezpośrednio nie ucierpiał, ale wiem o tych, którzy w stanie wojennym zostali zabici.
Nie współczułam mu, kiedy tłumy ludzi zbierały się każdego 13 grudnia pod oknami jego domu.
Z zażenowaniem słuchałam wiadomości dot. wytoczonych mu spraw sądowych i patrzyłam na bezradność polskiego aparatu sprawiedliwości.
Przed śmiercią generał przyjął sakramenty, odbyła się msza za jego duszę, został powierzony Bogu.
Spotkałam się z komentarzem, że mógł przecież do końca trzymać fason i pozostać przy swoim ateizmie.
Może mógł, ale nikt z nas nie wie, co czuje człowiek, kiedy umiera. Co czuje i co wie i jak mówi do niego Bóg.
Spotkałam też komentarz, że Bóg jest niesprawiedliwy dając szansę komuś takiemu, jak generał.
Myślę, że Bóg wie, co robi i czego chce od każdego z nas, bardzo dokładnie.
Może wobec każdego postąpić w taki sposób, jaki uzna za stosowne i na pewno nie my będziemy Go oceniać.
Jezus umarł za każdego z nas - nawet za najgorszych zbrodniarzy świata.
Jeśli generał zdążył przed śmiercią szczerze pojednać się z Bogiem, ma szansę na ocalenie duszy.
Bóg tak chciał. Nie nam to oceniać.
Trudno to zaakceptować w przypadku takiego człowieka, ale taka jest nasza wiara, nasza religia.
Dlatego tak bardzo przykre były wszystkie, jak mówią "incydenty" podczas i jeszcze przed pogrzebem.
Nie potępiam ludzi, którzy protestowali przeciwko pogrzebowi na Powązkach.
Rozumiem ich i współczuję. Umarł ktoś, kto bezpośrednio przyczynił się do śmierci ich najbliższych.
Umarł bezkarny, nie został nigdy osądzony przez wymiar sprawiedliwości.
Rozumiem ich żal, bezsilność i gniew.
Pewnie nie znaleźliby się tam dzisiaj, gdyby polskie organy sprawiedliwości wywiązały się ze swojego zadania i osądziły sprawiedliwie.
Nikomu nie chodziło o krwawą zemstę, ani o to, żeby starego człowieka posadzić do więzienia.
Chodziło o poczucie sprawiedliwości - nawet małym dzieciom karze się przepraszać, tych, którym maluch w jakikolwiek sposób dokuczył...
A jednak ten pogrzeb nie powinien tak wyglądać.
My chrześcijanie i katolicy powinniśmy umieć wybaczać, powinniśmy uznawać wolę Ojca Niebieskiego, powinniśmy uszanować ostatnią drogę zmarłego.
A jednak nie dziwię się protestującym, choć sama chyba bym ta nie poszła.
Dziwię się rodzinie i tym, którzy ten pogrzeb zorganizowali. Po co były te Powązki?
Komu one poprawiają samopoczucie?
Było przecież wiadomo, że tak będzie to wszystko wyglądało.
A teraz pewnie jego grób będzie wciąż profanowany...
A jednak ten pogrzeb nie powinien tak wyglądać.
Tak bardzo było mi żal jego córki.
Wyglądała na przerażoną i zagubioną.
Bez względu na wszystko to był jej ojciec. Ojca się nie wybiera, ale zawsze kocha.
Nikt nie powinien czegoś takiego nigdy przeżywać. To jest nieludzkie.
Modlę się za wszystkich uczestników tego "przedstawienia" i współczuję każdemu z nich.
Komentarze
Prześlij komentarz