"A może i my bylibyśmy wśród tych, którzy się Go zaparli, może i my wołalibyśmy ukrzyżuj Go, może i my przeszlibyśmy obojętnie obok..."
To niedokładny cytat, ale sens tych słów jest zachowany w 100%.
Usłyszałam je podczas tegorocznego Triduum Paschalnego, podczas kazania w Wielki Piątek.
Czasem tak jest, że jakieś zdanie, część większej całości - właśnie to jedno jedyne zdanie zapada w pamięć i w serce.
To proste i oczywiste słowa, ale długo się nad nimi zastanawiałam.
Żyję w katolickim kraju, w którym jedni narzekają na to, że Kościół ma zbyt wiele wpływów i żądają rozdzielenia państwa od kościoła, inni wręcz przeciwnie uważają, że kościół jest dyskryminowany.
Nic z tego tak naprawdę nie wynika, każdy żyje swoim własnym życiem.
Trochę niepotrzebnych słów, czasem kilka obelg, ale poza tym nie robimy sobie krzywdy.
My katolicy nie musimy się wysilać.
W niedzielę idziemy zadowoleni z siebie do kościoła. Spowiadamy się bardziej lub mniej regularnie.
Czasem unikamy manifestowania swojej wiary, czasem wręcz przeciwnie obnosimy się z nią wszem i wobec.
Czujemy się w jakiś sposób uprzywilejowani.
Jesteśmy wybrani.
Mamy poczucie, że wiemy więcej.
Nie musimu jednak składać jednoznacznych deklaracji, za które groziłoby nam niebezpieczeństwo, jak Meriam, nikt nie chce nas zgładzić z powodu naszej wiary, nie musimy się ukrywać, ani żyć w nędzy z powodu Jezusa...
Jacy my tak naprawdę jesteśmy?
Co zrobilibyśmy, gdyby sytuacja sprzed 2000 lat dzisiaj się powtórzyła.?
Czy "...i my bylibyśmy wśród tych, którzy się Go zaparli, może i my wołalibyśmy ukrzyżuj Go, może i my przeszlibyśmy obojętnie obok..."
Może bylibyśmy właśnie tacy, a może wręcz przeciwnie trwalibyśmy u Jego boku.
Nie wiemy, dopóki nie będziemy musieli poddać się próbie.
Dlatego nie wymądrzajmy się na zapas, nie wydawajmy definitywnych opinii, nie pouczajmy innych.
Nie mamy prawa.
Tylko Jezus wie, co jest w naszych sercach.
Przewidział, co zrobi Piotr i z góry mu przebaczył.
My nie mamy oceniać, ani pouczać, my mamy dawać przykład, przydkład i jeszcze raz przykład swoim życiem.
Tyle i tylko tyle.
I w razie próby spróbować znaleźć w sobie odwagę lub
pogodzić się ze swoją ewentualną słabością i oddać ją Bogu.
To niedokładny cytat, ale sens tych słów jest zachowany w 100%.
Usłyszałam je podczas tegorocznego Triduum Paschalnego, podczas kazania w Wielki Piątek.
Czasem tak jest, że jakieś zdanie, część większej całości - właśnie to jedno jedyne zdanie zapada w pamięć i w serce.
To proste i oczywiste słowa, ale długo się nad nimi zastanawiałam.
Żyję w katolickim kraju, w którym jedni narzekają na to, że Kościół ma zbyt wiele wpływów i żądają rozdzielenia państwa od kościoła, inni wręcz przeciwnie uważają, że kościół jest dyskryminowany.
Nic z tego tak naprawdę nie wynika, każdy żyje swoim własnym życiem.
Trochę niepotrzebnych słów, czasem kilka obelg, ale poza tym nie robimy sobie krzywdy.
My katolicy nie musimy się wysilać.
W niedzielę idziemy zadowoleni z siebie do kościoła. Spowiadamy się bardziej lub mniej regularnie.
Czasem unikamy manifestowania swojej wiary, czasem wręcz przeciwnie obnosimy się z nią wszem i wobec.
Czujemy się w jakiś sposób uprzywilejowani.
Jesteśmy wybrani.
Mamy poczucie, że wiemy więcej.
Nie musimu jednak składać jednoznacznych deklaracji, za które groziłoby nam niebezpieczeństwo, jak Meriam, nikt nie chce nas zgładzić z powodu naszej wiary, nie musimy się ukrywać, ani żyć w nędzy z powodu Jezusa...
Jacy my tak naprawdę jesteśmy?
Co zrobilibyśmy, gdyby sytuacja sprzed 2000 lat dzisiaj się powtórzyła.?
Czy "...i my bylibyśmy wśród tych, którzy się Go zaparli, może i my wołalibyśmy ukrzyżuj Go, może i my przeszlibyśmy obojętnie obok..."
Może bylibyśmy właśnie tacy, a może wręcz przeciwnie trwalibyśmy u Jego boku.
Nie wiemy, dopóki nie będziemy musieli poddać się próbie.
Dlatego nie wymądrzajmy się na zapas, nie wydawajmy definitywnych opinii, nie pouczajmy innych.
Nie mamy prawa.
Tylko Jezus wie, co jest w naszych sercach.
Przewidział, co zrobi Piotr i z góry mu przebaczył.
My nie mamy oceniać, ani pouczać, my mamy dawać przykład, przydkład i jeszcze raz przykład swoim życiem.
Tyle i tylko tyle.
I w razie próby spróbować znaleźć w sobie odwagę lub
pogodzić się ze swoją ewentualną słabością i oddać ją Bogu.
Komentarze
Prześlij komentarz