Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlam posty z etykietą Bóg

Czy cierpienie ma jakiś sens?

Czasem zdarza mi się, pewnie zdarza się to każdemu, kto przyznaje się w jakiś sposób do wiary w Boga, że ludzie wyrażają swój żal do Niego o coś, co ich dotyka. Chcą ode mnie wyjaśnienia dlaczego to się dzieje, dlaczego przydarza się właśnie im, lub bliskim, czego chce od nich Bóg . Czasem wyrażają swoje niezadowolenie, chcą odejść z Kościoła - bo to zwykle są ludzie, którzy są katolikami. To są czasem bardzo przykre słowa, trudne dla mnie, to są słowa pełne bólu, ale tak naprawdę ja w nich czytam prośbę o to, żeby im to w jakiś sposób wytłumaczyć, pomóc przejść, żeby ich przekonać, że nie mają jednak racji. Bo przecież Ci ludzie, pomimo złości, pomimo żalu do Boga, boją się tego, co będzie, kiedy się od Niego odwrócą ( nie biorą oczywiście pod uwagę tego, że Bóg nie odwróci się od nich).

Módlmy się wszyscy za dzieci, które potrzebują pomocy

fot. Trolf Przeczytałam niedawno taką informację , linków do wiadomości dotyczących syryjskich dzieci nawet nie będę umieszczać, bo trudno to czytać, a jeszcze trudniej oglądać. Co chwilę media donoszą o dzieciach zamęczonych przez dorosłych w różnoraki sposób: a to tak , a to przez najbliższych jak czterolatek z Anglii, albo chłopiec zatłuczony przez macochę pasem na śmierć przed wielu laty...

Po co chodzimy do kościoła

Niedziela. Wychodzimy z domu. Odświętnie ubrani. Idziemy do kościoła, na niedzielną mszę. Wokół ludzie podobni do nas. Młodzi z dziećmi, starsi - pojedynczo lub parami. Odświętnie ubrani, dostojnie, z namaszczeniem. Głowy dumnie uniesione do góry. Czasem słychać dzień dobry, kilka słów: co słychać, jak zdrowie.

Już bardziej "zwykłym" językiem o Bogu nie można

Zdjecie pochodzi ze strony: muzanowa.pl Zastanawialam się tu niedawno czy można mówić o Bogu zwyczajnym językiem. Okazuje się, że można. Może nie jest to dokładnie to, o co mi chodziło, bo to raczej drugi biegun tego czego nie lubię, ale...wzruszyłam się. I to bardzo. Tym bardziej, że te słowa padły z ust człowieka, który zdaje się tylko cudem uniknął śmierci.

Moc modlitwy, kilka postów później

W ostatnim czasie kilka osób prosiło mnie o to, żeby się za nich modlić. Czy to nie ciekawe? Oczywiście modlę się . Czasem zapominam - wiadomo, człowiek ma tyle spraw na głowie...staram się jednak zawsze wspomnieć o nich, szepnąć Panu choćby słówko. Jak myślicie, dlaczego o to proszą? Skoro, jak twierdzą niektórzy z nich, nie  wierzą? I Bóg do niczego nie jest im potrzebny? Skoro nie po drodze im z Kościołem? Skoro Bóg i tak nie słucha? Bo...Każdy szuka Boga :-) wciąż tak myślę.

Czy można o Bogu mówić tak po prostu, zwykłym językiem?

Od zawsze mam problem ze sposobem mówienia o Bogu, wierze, religii. Między innym z tym związany był mój dawny kryzys - z tego powodu przestałam kiedyś bywać w kościele. Dzisiaj mam tak: kiedy jestem, np. w pracy i koledzy, którzy wiedzą, że wierzę i uczęszczam :-) przed opowiedzeniem dowcipu, albo wygłoszeniem własnego poglądu, mówią Ty nie słuchaj. Wśród przyjaciół współwyznawców jestem najmniej "święta".

Cuda się zdarzają

Patrząc każdego dnia na ludzi, którzy mówią o sobie: wierzę, można by pomyśleć: nudy, nic się nie dzieje. Modlą się, lub przynajmniej twierdzą, że się modlą, przynajmniej raz w tygodniu chodzą na mszę, czasem się spowiadają, robią wielkie halo przy okazji każdych świąt... I właściwie nie widać, żeby ten ich Bóg w jakikolwiek sposób ingerował w życie ich, lub innych ludzi z nimi związanych. Żadnych cudów, wręcz przeciwnie wokół tylko coraz więcej obojętności, wulgarności i zła, na które On po prostu pozwala.